Wiem, ze to byla neidziele. Wczesniej zadzwonilam do ojca Konrada i bylismy u niego przed poludniem. Prosil zeby przyjsc po poludniu. Wtedy przylaczy nas do wycieczek innych na audiencje. Poszlismy pozwiedzac Rzym. Mala kawa na schodach hiszpanskich.
Wracamy idziemy do gory do sali gdzie przyjmuje Papiez. Klekamy przy wejsciu..Czekam na Niego. Wchodzi. My po prawej stronie. Kladzie reke na glowie mojej kolezanki, a ja dotykam jego reki. Niesamowite przyzycie. Przechodzi powoli. Ma juz trudnosci z chodzeniem. Idzie do nastepnej grupy..Patrzymy sie moze z minute...juz musimy isc...
Ale warto bylo ..